twórcy "Listów do M" jakoś nie wzorowali się na tej produkcji? Ciekawe czy Wy tez widzicie jakies podobieństwa... Pozdrawiam świątecznie :)
Ja czytałem, że "Kochajmy się od święta" jest amerykańską odpowiedzią (odpowiedzią, nie remake'iem) na "To właśnie milłość".
Hmm... Chyba pierwszym podobieństwem jakie można dostrzec to czas akcji (święta ), a także podobna koncepcja splatających się różnych historii. Nie wiem czy innym też, ale mnie nawet plakat wydał się zgapiony...:-)
historie w Love actually się nie splatają. Nigdy nie rozumiałam porównywania tych filmów. To chyba przez plakat do filmu Listy do M. Zgadza się jedynie czas akcji.
Nie uważam "Listów..." za remake "Love actually", jedynie pomysł wydaje się podobny. A co do splotu wątków... rzeczywiście nie są ściśle powiązane, chyba głównie myślałam o premierze i jego siostrze:)
Faktycznie, kiedy już się wypowiedziałam, przypomniałam sobie związki między wątkami. Premier i jego siostra na pewno. Plakat na pewno. Dystrybucja i promocja "Listów do M" chciała, aby ten film się kojarzył widzom i … udało się :)
Ależ tam większość wątków się ze sobą splata!!! I to o wiele mocniej niż w "Listach...".
Podobno tak, ale moim zdaniem te filmy sporo się różnią. I jakoś większą sympatią darzę "Listy do M.", bo bardziej można się utożsamić z bohaterami.
Tak."Listy do M" były raczej robione na wzór "Love Actually".
Na wikipedii jest napisane:
Plakat i konstrukcja fabularna filmu nawiązują do angielskiej komedii romantycznej z 2003 roku - To właśnie miłość (ang. Love Actually). Pomimo tych powierzchownych podobieństw, fabuły poszczególnych opowieści, składających się na cały film, już nie przypominały w detalach komedii Richarda Curtisa.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Listy_do_M.
Wg mnie wzorowali się i to bardzo, i dlatego też bojkotuję ten [Listy do M.] film i nie mam zamiaru go oglądać. O! :-P